„Zdążyć przed Panem Bogiem” to reportaż literacki autorstwa Hanny Krall, opublikowany po raz pierwszy w 1977 roku w formie książkowej (wcześniej, w latach 1975–76, ukazywał się w odcinkach w czasopiśmie). Jest to utwór należący do literatury faktu – zapis wielogodzinnych rozmów, jakie autorka przeprowadziła z Markiem Edelmanem, jednym z przywódców powstania w getcie warszawskim. Gatunkowo możemy określić książkę jako wywiad-rzekę albo reportaż o silnym zabarwieniu wspomnieniowym i refleksyjnym. Hanna Krall, znana reporterka, oddaje w niej głos swojemu rozmówcy, by przedstawił on własną wersję wydarzeń historycznych i podzielił się przemyśleniami na temat życia, śmierci oraz heroizmu. Tytuł utworu jest intrygujący – „Zdążyć przed Panem Bogiem” – i bezpośrednio nawiązuje do filozofii życiowej Marka Edelmana. Pan Bóg symbolizuje tutaj śmierć lub los, który decyduje o życiu człowieka. Edelman, z zawodu lekarz kardiolog, wyjaśnia w rozmowie, że jego celem stało się „osłanianie płomyka życia przed Bożą ręką gaszącą świeczkę”. Mówi obrazowo, że kiedy Bóg chce zgasić świeczkę (odebrać życie), on – lekarz – próbuje Go uprzedzić i choć na chwilę ochronić ten płomień. „Zdążyć przed Panem Bogiem” znaczy więc uratować człowieka przed śmiercią, dać mu dodatkowych osiem, dziesięć czy piętnaście lat życia. Ta myśl nadaje sens jego powojennemu życiu i jest głęboko związana z doświadczeniami wojennymi.
Kontekst historyczny – powstanie w getcie warszawskim
Żeby dobrze zrozumieć treść i przesłanie książki, maturzysta musi znać podstawowe fakty o getcie warszawskim i powstaniu z 1943 roku. Getto warszawskie było zamkniętą dzielnicą utworzoną przez niemieckich okupantów w 1940 roku, do której przesiedlono kilkaset tysięcy Żydów. Panowały tam straszliwe warunki: głód, choroby, stłoczenie. Od lata 1942 roku Niemcy rozpoczęli masową akcję wywożenia mieszkańców getta do obozu zagłady w Treblince – codziennie z Umschlagplatz odchodziły transporty, a ludzi mordowano w komorach gazowych. W obliczu zagłady garstka młodych Żydów zorganizowała konspiracyjnie Żydowską Organizację Bojową (ŻOB). Powstanie w getcie wybuchło 19 kwietnia 1943 roku, gdy niemieckie oddziały wkroczyły, by dokonać ostatecznej likwidacji getta. Powstańcy – słabo uzbrojeni i nieliczni – stawiali heroiczny opór przez kilka tygodni. Walki były nierówne; Niemcy metodycznie palili dom po domu. Powstanie skończyło się zburzeniem getta i śmiercią większości jego uczestników. Marek Edelman był jednym z zastępców komendanta powstania (którym był Mordechaj Anielewicz). Edelman przeżył – był wśród garstki bojowców, którym udało się kanałami uciec z płonącego getta po upadku powstania.
Bohater i narrator
Marek Edelman w książce występuje w podwójnej roli – jest głównym bohaterem opowieści (to jego wspomnienia i przeżycia poznajemy) oraz jednocześnie narratorem relacji (to on opowiada, a głos autorki jest prawie niewidoczny). Edelman był świadkiem i uczestnikiem skrajnie dramatycznych wydarzeń: jako młody człowiek patrzył na zagładę 400 tysięcy ludzi w getcie, sam podejmował decyzje o życiu i śmierci niektórych z nich, walczył w beznadziejnej walce przeciw hitlerowcom. Po wojnie zaś został cenionym lekarzem kardiologiem, ratującym życie pacjentom w szpitalu. Ta biografia jest w utworze punktem wyjścia do głębszych rozważań. Edelman opowiada Hannie Krall zarówno o przebiegu powstania w getcie warszawskim, jak i o swojej pracy lekarza lata później – a te dwie płaszczyzny (wojenna i powojenna) przeplatają się w narracji. Nie jest to ułożone chronologicznie streszczenie zdarzeń, ale raczej seria tematów, do których rozmówcy wracają. Utwór składa się z wielu fragmentów – wspomnień, anegdot, dygresji – które czytelnik musi sobie poskładać, by zrozumieć pełen obraz.
Demitologizacja heroizmu
Jednym z głównych tematów „Zdążyć przed Panem Bogiem” jest kwestia bohaterstwa i sposobu opowiadania o powstaniu. Marek Edelman, w przeciwieństwie do oficjalnych narracji, prezentuje spojrzenie odarte z patosu i mitologii. Tradycyjnie powstanie w getcie przedstawiano jako heroiczny zryw garstki żydowskich bojowników, którzy woleli zginąć z bronią w ręku niż poddać się biernie zagładzie. W pamięci zbiorowej utrwaliły się symbole bohaterstwa, jak choćby przywódca Mordechaj Anielewicz, który popełnił samobójstwo wraz z całym sztabem w oblężonym bunkrze przy Miłej 18 – co interpretowano jako akt bohaterskiej śmierci. Hanna Krall, poprzez relację Edelmana, pokazuje jednak inną perspektywę: codzienności getta i powstania, z perspektywy zwykłych ludzi walczących przede wszystkim o przetrwanie jeszcze jednego dnia. Edelman mówi wprost, że celem powstańców nie była wcale efektowna walka czy zabicie wielu Niemców – bo to było niemożliwe – lecz pragnienie, aby wybrać sposób własnej śmierci. Skoro i tak czekała ich zagłada, chcieli mieć wpływ na to, kiedy i jak umrą, zamiast potulnie iść na transporty. To gorzka, ale szczera ocena: w sytuacji absolutnego braku nadziei na zwycięstwo militarne, sam akt podjęcia walki był aktem zachowania godności. Edelman podkreśla, że prawdziwym heroizmem było zachować człowieczeństwo pośród piekła – pomóc bliźniemu, dzielić się skromnym jedzeniem, ratować kogo się da.
Obraz życia i śmierci w getcie
Reportaż Krall zawiera wstrząsające opisy realiów getta. Marek Edelman opowiada o selekcjach na Umschlagplatzu, skąd odchodziły pociągi do obozu śmierci. Edelman pracował wtedy jako bardzo młody człowiek w szpitalu w getcie i był świadkiem, jak Niemcy każdego dnia wywozili określoną liczbę chorych i personelu do wagonów. W pewnym momencie sam Edelman uczestniczył w przerażającym „procederze” przydzielania tzw. „numerków życia”. Ponieważ codziennie Niemcy wywozili tysiące ludzi, niektórzy chwilowo mogli zostać – dostawali karteczki, numerki uprawniające do pozostania w szpitalu jeszcze przez jeden dzień. Edelman opowiada, jak dramatyczne wybory się z tym wiązały: komu dać taki numerek (szansę na życie), a kogo skazać na transport? To sytuacja niemal „bawienia się w Boga”, którą on – młody człowiek – musiał dźwigać. Przytacza historie osób, którym wręczył numerek, i tych, którym go odmówił. Jest wśród nich opowieść o matce i córce: Frania, młoda dziewczyna, dostała od lekarzy numerek, ale jej matka – już nie. Córka z rozpaczy odepchnęła własną matkę, by tamta nie wsiadła z nią do wagonu – wybrała życie za cenę porzucenia najbliższej osoby. Te tragiczne dylematy pokazują rozpad zwykłych norm moralnych w obliczu ekstremalnej sytuacji: czy można oceniać tę dziewczynę? Edelman nie czyni ocen, ale przedstawia fakty, które mówią same za siebie o ludzkiej desperacji. Innym wstrząsającym obrazem jest głód posuwający ludzi do czynów niewyobrażalnych – np. wspomniana przez Edelmana scena, gdy pewna kobieta, Rywka Urman, tak straciła zmysły z głodu, że nadgryzła ciało swojego zmarłego dziecka. Takie detale sprawiają, że czytelnik widzi powstanie i Zagładę nie jak bohaterski epos, ale jak apokalipsę człowieczeństwa, w której każda doba przeżyta jest cudem.
Etyka Edelmana – ratowanie życia ponad wszystko
Po wojnie Marek Edelman nie odsunął traum w niepamięć, lecz przełożył je na swoją postawę życiową. Został kardiochirurgiem, ponieważ bliska mu była idea walki o życie ludzkie w każdych okolicznościach. W książce mówi o swojej pracy lekarza: operowanie serca to również wyścig z czasem i ze śmiercią – stąd tytułowe „zdążanie przed Panem Bogiem”. Edelman opowiada, że w szpitalu stara się opóźnić wyroki śmierci, które wydaje los. Jest w tym jakaś ciągłość z gettem: tam też próbował ratować ludzi, jak tylko się dało, choćby na krótką metę. Jako lekarz może czynić to w sposób dosłowny. Ta filozofia nadaje sens jego istnieniu po doświadczeniach Zagłady. Kiedy ocala się czyjeś życie na stole operacyjnym, to tak jakby na moment zwyciężało się złą siłę odbierającą ludzi. Heroizm według Edelmana polega właśnie na ratowaniu życia (nawet jeśli uratuje się „tylko” jednostki, a nie cały świat). To ciekawy paradoks: w czasie powstania bohaterem był nie tylko ten, kto strzelał do wroga (takich możliwości było mało), lecz także ten, kto dawał wodę umierającym czy wyprowadził kogoś z płomieni. W powojennym życiu Edelman kontynuuje bycie bohaterem w cichy sposób – poprzez bycie świetnym lekarzem oddanym pacjentom.
Relacja świadków – styl i forma utworu
„Zdążyć przed Panem Bogiem” jest napisane językiem prostym, rzeczowym, momentami wręcz potocznym. To celowy zabieg – wspomnienia Edelmana brzmią autentycznie, bez upiększeń. Nie znajdziemy tu górnolotnych sformułowań o chwale i honorze; zamiast tego są dosadne opisy i szczere wyznania. Struktura reportażu jest nielinearna: fragmenty o powstaniu mieszają się z fragmentami o operacjach serca, retrospekcje przeskakują z tematów wojennych do powojennych. Dzięki temu czytelnik odczuwa, że dla Edelmana czas nie leczy ran – przeszłość jest stale obecna w jego świadomości, wpływa na każdy dzień obecnego życia. Hanna Krall nie ukrywa trudnych pytań – w książce pojawiają się kwestie kontrowersyjne, np. ocena decyzji powstańców czy wspomniane wybory w szpitalu. Edelman momentami bywa cyniczny lub szorstki w swoich opiniach, co czyni go postacią bardzo ludzką. Jego narracja burzy czarno-biały obraz: np. wspomina, że w powstaniu ginęli nie tylko młodzi bojownicy z bronią, ale też mnóstwo bezbronnych ludzi w bunkrach – więc kto właściwie był bohaterem? Czy ci, co zginęli walcząc, czy może ci, co „tylko” zginęli, bo nie mieli broni? Dla Edelmana nie ma łatwych odpowiedzi – wszystkim należny jest szacunek, a najbardziej tym, którzy nie mieli wyboru.
Rozrachunek z mitem i pamięcią
Książka Hanny Krall pełni również rolę swoistego rozrachunku z oficjalnym mitem powstania w getcie. Edelman przez lata (także w okresie PRL) był dość marginalizowany, bo jego spojrzenie nie pasowało do patetycznej narracji. „Zdążyć przed Panem Bogiem” pozwala mu opowiedzieć historię własnymi słowami. Ujawnia np., że po wojnie, w komunistycznej Polsce, rocznice powstania obchodzono pomijając niewygodną prawdę – Edelman wspomina, że raz kazano mu złożyć wieniec przed pomnikiem bohaterów getta, ale jak na ironię, zabroniono mówić prawdy o tym, dlaczego powstanie wybuchło. Dzięki reportażowi czytelnik poznaje historyczne szczegóły (nazwiska, miejsca, daty), ale przede wszystkim ich ludzkie oblicze. Padają w tekście nazwiska towarzyszy Edelmana: Mordechaj Anielewicz, Cywia Lubetkin, Michał Klepfisz, Adam Czerniaków i inni. Dowiadujemy się choćby, że Czerniaków (przewodniczący Judenratu w getcie) popełnił samobójstwo w proteście przeciw żądaniu Niemców wydania dzieci na transport – ten akt też jest tu pokazany bez patosu, raczej jako tragiczny wybór człowieka postawionego pod ścianą. Takie elementy są ważne, bo uzupełniają perspektywę Edelmana: on nie deprecjonuje cudzych bohaterstw, tylko inaczej je rozkłada akcenty. Mówi też np. o Krystynie Krahelskiej (sanitariuszce, która w powstaniu warszawskim zginęła, a za młodu jako harcerka była w getcie i pomogła kilku dziewczynkom uniknąć transportu – to do niej nawiązuje motto książki, które wskazuje na znaczenie „ocalenia choć jednej osoby”).
Tradycyjny obraz powstania (mit bohaterski) | Relacja Marka Edelmana w utworze (rzeczywistość) |
---|---|
Heroiczna walka do końca: Podkreślanie bohaterskiego oporu garstki powstańców przeciw przeważającym siłom wroga. Powstańcy jako nieustraszeni bohaterowie, wybierający śmierć z bronią w ręku zamiast bierności. | Walka o godną śmierć: Edelman wyjaśnia, że powstańcy nie mieli złudzeń co do wygranej – chodziło im o to, by zadecydować o sposobie własnego umierania. Bohaterstwo przejawiało się w samym akcie podjęcia walki, ale równie wielkim heroizmem było przetrwanie każdego dnia w getcie. |
Patos i symbole: Narracja pełna wzniosłości – powstanie jako czyn chwalebny. Symbolem jest np. bunkier Anielewicza jako „Termopile” getta, młodzi ludzie rzucający się z koktajlami Mołotowa na czołgi. Postacie przywódców urastają do legendy. | Codzienność i pozbawienie patosu: Edelman opowiada o powstaniu językiem prostym – wspomina bieganie kanałami, gaszenie pragnienia słoną zupą ze szczura, dym palonych ciał. Zwraca uwagę, że w bunkrach ginęli też starcy, kobiety, dzieci, o których rzadko się mówi, a którzy nie mieli broni, lecz i tak ich śmierć była cierpieniem i aktem odwagi (wytrwali do końca w ukryciu). |
Sukces mierzalny ofiarą wroga: Często w tradycyjnych przekazach akcentuje się, ilu Niemców zabili powstańcy, jak długo się bronili – by wykazać, że powstanie miało sens militarny czy symboliczny. Bohaterstwo utożsamiane jest z walką zbrojną i poświęceniem życia. | Sukces mierzalny ratowaniem życia: Edelman przewrotnie mówi, że jedynym zwycięstwem było ocalenie choć kilku istnień. Za największy sukces uważa fakt, że dzięki powstaniu udało się wyprowadzić kanałami kilkudziesięciu bojowników – ci ludzie przeżyli. Ponadto za zwycięstwo uznaje każdą osobę, której udało się odroczyć śmierć (choćby poprzez „numerek życia” na jeden dzień). |
Czarno-biały podział ról: Bohaterowie są jednoznaczni – szlachetni powstańcy kontra bezwzględny wróg. Narracja pomija np. trudne wybory moralne samych Żydów (jak rola policji żydowskiej czy Judenratu) w imię budowania wyidealizowanego obrazu zrywu. | Moralna ambiwalencja: Edelman wspomina również kontrowersyjne epizody – np. krytycznie ocenia dowódców, którzy zbyt późno zdecydowali się na walkę. Mówi o żydowskiej policji i postawach różnych ludzi: jedni kolaborowali, by ratować własne rodziny, inni poświęcali się dla obcych. Nie ma jednoznacznego osądu, jest raczej zrozumienie, że ludzie w ekstremum zachowują się bardzo różnie. |
Dla współczesnego czytelnika – zwłaszcza młodego – „Zdążyć przed Panem Bogiem” jest ważnym świadectwem historii i lekcją empatii. Uczy, że za wielkimi wydarzeniami kryją się pojedyncze ludzkie tragedie i wybory, często niemożliwe do ocenienia z perspektywy wygodnego pokoju. Marek Edelman jawi się jako autorytet moralny, ale nie pomnikowy – raczej jako człowiek z krwi i kości, który stara się przekazać prawdę następnym pokoleniom, by pamięć o ofiarach była prawdziwa, a nie lukrowana. Jego opowieść podważa stereotypy i zmusza do refleksji nad tym, czym jest bohaterstwo. Czy bohaterem jest ten, kto ginie z okrzykiem na ustach, czy ten, kto po cichu ratuje drugiego człowieka? Edelman skłania się ku tej drugiej definicji. Książka Krall przekazuje też uniwersalne przesłanie o wartości życia – każda chwila istnienia ma znaczenie, jeśli można ją komuś podarować. Tytułowe „zdążanie przed Panem Bogiem” możemy odczytać szerzej: jako wezwanie, by nie pozostawać biernym wobec zła i cierpienia, tylko starać się robić ile możliwe, by ratować bliźnich, zanim będzie za późno.